Jak telewizor w TUI Polska kupowałem

2012-05-11

Zamówiłem w internecie telewizor. Panasonic.

Wybór nie był łatwy: setki modeli, tabelki ze specyfikacjami, katalogi. Wejścia HDMI, jasność, kontrast, wbudowany internet, 3D… Wiedziałem jednak dobrze, na czym konkretnie mi zależy, a sklep w którym kupowałem miał produkty świetnie opisane w precyzyjnych tabelkach. Linijka przyłożona do monitora pozwoliła porównać parametry.

Złożyłem zamówienie. Przedpłaciłem. Poczekałem. Wywierciłem dziury na uchwyt w ścianie. Mój Panasonic miał wkrótce do mnie trafić.

Dotarł Daewoo.

Kurier tłumaczył się gęsto, że on nic nie wie i nic nie może. Przeprasza. Mogę oczywiście zrezygnować z umowy, wystarczy żebym odwiózł telewizor do magazynu w Zgorzelcu. Sklep zwróci za benzynę. On już musi uciekać, bo inni klienci czekają, rozumie Pan, do widzenia.

Cóż miałem zrobić — na ścianie zawisł Daewoo. Ze specyfikacjami Panasonica, wybranego po kilku tygodniach przeglądania ofert miał wspólną jedną liczbę: 42. Tyle cali ma przekątna ekranu tego co wybrałem i tego, co dostałem. Ale w końcu nie będę przecież wiózł sam telewizora do Zgorzelca…

Po wymianie kilku pism ze sklepem dostałem zniżkę. Procent ceny, fragment marży sklepu. Plus bon zniżkowy na kolejny zakup. Sklep i tak zarobił na tej transakcji.

Prawnik mówi mi, że nie mam szans na wygraną w sądzie. Otóż polskie sądy zasądzają zadośćuczynienie jedynie w „sytuacjach kiedy standard dostarczonego produktu jaskrawo odbiega od tego który widnieje w umowie”. A w tym przypadku oba telewizory są porównywalnego standardu. Oba w końcu mają 42 cale. No i cena się niewiele różni. Co z tego, że zamawiałem A, a dostałem B?

Brzmi niewiarygodnie? To prawdziwa historia — tyle, że zamiast telewizora są wczasy, a sprzedawcą jest biuro podróży TUI Polska. TUI zarezerwowało mi konkretny hotel (wybrany po pracowitym przeglądaniu precyzyjnego katalogu) na pół roku przed wyjazdem, wzięło pieniądze na dwa miesiące przed wyjazdem, a po przylocie na miejsce ich przedstawiciel powiedział „nie mamy Pana hotelu”. Dostałem coś zupełnie innego. No tak, rezerwował Pan hotel rodzinny, z placem zabaw dla dzieci i atrakcjami, ale ten zamienny też jest ładny. Co prawda 50km dalej, bez atrakcji dla dzieci, ale rozumie Pan, ten sam standard. Tak, oczywiście, można odstąpić od umowy, następny samolot do Polski za kilka dni, mam nadzieję że Pana chore dziecko dobrze zniesie kolejne kilkanaście godzin podróży.

Jak się okazuje, sądy orzekają w sprawach turystyki wręcz kuriozalnie. Oto nie jest istotne, co jest zapisane w umowie i za co sprzedawca wziął pieniądze. Biuro podróży może pokazywać w katalogu cokolwiek, podpisywać z klientami umowy, a potem umieszczać ich tam gdzie jest akurat wygodniej (i taniej). Ważne, żeby to robić dopiero na miejscu. Klient wyraźnie mięknie po kilkunastu godzinach podróży i zgodzi się na wszystko. Klient z płaczącym chorym dzieciakiem na ręku jest miękki jak masełko. A jeśli „standard hotelu nie odbiega jaskrawo od tego w umowie”, sąd i tak nie zasądzi odszkodowania.

Wyciągnąłem z tej lekcji wnioski:

  1. Nigdy już nie kupię wczasów w TUI Polska Sp. z o.o.

  2. Można sprzedawać produkt A, dostarczać produkt B i być bezkarnym.

  3. Zakładam firmę. Będę sprzedawał produkty, dostarczając nieco tańsze zamienniki. Zrobię tak, żeby trudno było zrezygnować z umowy. Protestującym klientom zwrócę część marży, więc i tak zarobię na każdej transakcji. Nikt mnie nie pozwie do sądu, bo przecież standard tego, co dostarczę, nie będzie „jaskrawo odbiegał” od tego co klienci zamówili. Sąd nie zasądzi odszkodowania.

P.S.: wiem o prawnikach wśród czytelników. Jeśli jest chętny na podjęcie się takiej sprawy, zapraszam.


Komentarze

Widzisz... Ja wybrałem smart TV, oglądałem go w sklepie, sieciowym który ma swoje placówki w każdym większym centrum handlowym. Wybrany model spełnia moje oczekwiania, a przynajmniej tak było w momencie zakupu. Po zakupie w sklepie internetowym sieci, otrzymałem rzeczony model, niestety po pierwszym podłączeniu padła w nim płyta główna. Cóż, zdarza się. Po rozmowie przez infolinię z producentem, oraz sklepem oddałem egzemplarz uszkodzony i w jego miejsce otrzymałem nowy, tego samego producenta. Działa, odpukać, pięknie.

Niestety na początku tego roku okazało się, że funkcje smartTV jakie miałem nadzieję pojawią się w tym modelu, będą owszem ale w modelach tegorocznych... Tak więc trochę nie fajnie... Ale podczas wymiany samego wadliwego egzemplarza nie było problemów. Nawet miałem rozmowę ponownie z obsługa klienta marki TV który zakupiłem, czy nowy telewizor będzie ich produkcji:)
Zgadzam się, że nie powinno być takiej sytuacji jak opisujesz.

Przemek2012-05-11

Chyba nadal można reklamować niezgodność produktu/usługi z umową bez sądu.
Ja rozumiem to wszystko i to jest skandaliczne że tacy oszuści są bezkarni na naszym rynku, chodzi mi o to że nie jesteśmy tak zupełnie pozbawieni ochrony jako konsumenci.

Marcin2012-05-11

U takich s*synów kupować tylko lastminute, płacić kartą. Wtedy, jeśli coś jest nie tak, robisz chargeback. I niech biuro udowadnia, że im się pieniądze należały.

Mumin2012-05-12

Marcin: otóż właśnie nie można. Albo inaczej: można, zrobiłem to, dostałem zwrot 10% kwoty. Usługa ewidentnie nie została wykonana zgodnie z umową. Problem w tym, że sądy zamiast zająć się faktem, że ktoś sprzedaje A a dostarcza B, wyliczają sobie „standard hotelu” i na tej podstawie zasądzają (a raczej nie zasądzają) odszkodowania.

Moim zdaniem za niewykonanie umowy na usługi turystyczne powinien automatycznie należeć się zwrot przynajmniej 50% kwoty, zaś sądy mogłyby orzekać w zakresie 50%-150%.

Jan Rychter2012-05-14
Daniel2012-05-14

Współczuję. Zapracowany człowiek, który chce odpocząć z rodziną, liczy na to, że zdejmie mu ktoś kompetentny wszystko z głowy a tu klops.

Sektor turystyczny wszystkich oszukuje, pracowników też. Jako eks pilot wycieczek wiem coś o tym. Teraz sama organizuję sobie wakacje, sama wszystko planuję, sama zamawiam i sama do jeżdżam do miejsca przeznaczenia. Internet jest pełen informacji, lepiej skorzystac z usług jakiegoś biura - nie żartuję - małej agencji- na miejscu w kraju iks. Albo z rad znajomych obcokrajowców, jesli się takich ma.

Już jako dowcip kompletnie mogę polecić coachsurfing. Dla rozweselenia powiem, że moja przyjaciółka z dzieckiem trafiła w ten sposób do uroczej willi na Majorce, gdzie w pobliżu były kucyki i inne dzieci do zabawy. Rodzina wróciła z takich wakacji w pełni zadowolona, a do tego pobyt był free of cost poza jedzeniem i biletami na samolot. Sama tak spedzam wakacje na Majorce :) Pozdrawiam :) Pogody ducha :)

Aga2012-06-16