Google+
2011-07-01
W sieci zapanował szał na punkcie Google+. Gdzie nie zajrzeć wszyscy prześcigają się w upraszaniu innych o zaproszenia. Zabawne, bo przecież wystarczy poczekać.
Ciekawe są za to reakcje. Zgodnie z oczekiwaniami w Antyweb entuzjazm dla produktów Google jest spory (regularnie wytykam Antyweb odchylenie pro-Google i anty-Apple). Za to Michał "Nozbe" Śliwiński nie jest zachwycony.
Nie używałem Google+, przeczytałem tylko zapowiedzi. Nie zamierzam mądrzyć się o „strategicznych przewagach”, „podjęciu wyzwania”, czy „rynku social-media”. Zwrócę jednak uwagę, że Google udało się rozwiązać wielki problem wszystkich dotychczasowych portali społecznościowych: podział na grupy znajomych.
Każdy, kto robi cokolwiek ciekawego w życiu ma więcej niż jedną grupę (Google nazwał to „circle”) znajomych. Grupy te często są rozłączne i bardzo się różnią między sobą, nie można więc wrzucać ich do jednego worka i rozsyłać wiadomości do wszystkich, tak jak to robią wszystkie dotąd portale. Znajomych z kursu szydełkowania nie będą interesować wyczyny motocyklowe.
Ciekawe, że o tym problemie nie usłyszymy od tuzów blogowania i marketingu społecznościowego — w końcu oni tego problemu nie mają. Ich praca i egzystencja w sieci polega na nadawaniu informacji do jak największej liczby użytkowników.
W żadnym z dotychczasowych portali społecznościowych ten problem nie był rozwiązany dobrze, a z zapowiedzi wygląda, że Google udało się to zrobić. To duża sprawa.
Przecież FB pozwala na grupowanie kontaktów (i jeden kontakt może spokojnie być przypisany do kilku grup)
Paweł: aha, a kto to robi? I kto kontroluje jakie aktualizacje statusu rozsyła do której grupy?
Podział znajomych na grupy z selekcją gdzie co słać ma od dłuższego czasu diaspora (i jest to bodaj jedyna ciekawa rzecz w niej). Inna sprawa, że by selekcja miała sens, trzeba najpierw mieć znajomych do selekcji....
http://techcrunch.com/2011/07/01/facebook-circles/