Japonia
2011-03-13
Swego czasu miałem sporo wspólnego z Japonią i często tam bywałem. Kilka razy trafiłem na trzęsienia ziemi. Słabe — na tyle słabe, że mało kto poza mną (i motorniczymi zatrzymujących się natychmiast pociągów) zwracał na nie uwagę, pomimo że jak dla mnie ziemia i budynki kołysały się całkiem znacznie. Dlatego z podwójnym zainteresowaniem obserwowałem relacje na temat trzęsienia ziemi i tsunami w ostatni piątek.
Współczując Japończykom tragedii, chciałem zwrócić uwagę na kilka rzeczy, które nasze żądne sensacji media pomijają:
Przy tak potężnym trzęsieniu ziemi nie zawaliły się niemal żadne budynki, co świadczy o tym, jak skuteczne są wymagania budowlane i technika budowania. Japonia ma najbardziej rygorystyczne na świecie wymagania co do odporności na trzęsienia ziemi. Filmy z „falującymi” wieżowcami w Tokyo najlepiej to obrazują.
Na filmach pokazujących ludzi w biurach i sklepach nie widać paniki. Wszędzie wszyscy czekają spokojnie na koniec trzęsienia, łapiąc spadające na nich monitory czy segregatory. Widać, jak zaraz po zakończeniu wstrząsów ludzie wychodzą spod biurek i łapią za telefony, ustawiają rzeczy na półkach. Wszyscy też wiedzą, co robić. To nie tylko przyzwyczajenie do trzęsień ziemi, ale też efekt przeszkolenia.
Po katakliźmie nie ma problemu z napadami, rabunkami, walką o żywność czy wodę.
Mało kto o tym mówi, a warto, bo Japonia jest akurat krajem, który z kataklizmem poradził sobie znakomicie i nie jest to wcale przypadkowe. W wielu innych krajach i kulturach takie zdarzenie wyglądałoby zupełnie inaczej.
Polecam przeczytanie tego artykułu — napisany jest przez człowieka, który spędził dużo czasu w Japonii, obecnie tam pracuje, a jego spostrzeżenia w 100% zgadzają się z moimi.
Hej Janek! Pozdrowienia z Tokyo! Jako, że jestem na miejscu (akurat w momencie uderzenia byłem w Osace) to widzę dokładnie to co piszesz - oni sobie z tym radzą bez problemu i nie panikują, nie okradają się - po prostu "they deal with it".
Trzęsień nawet nie czują. Ja ciągle czuję, szczególnie teraz, kiedy tych jest sporo po tym dużym uderzeniu. Mój hotel przynajmniej raz na godzinę nieźle się buja :-)
Dzięki za wpis - ludzie obserwujący to z daleka widzą tylko dramatyczne zdjęcia z Japonii, nie widzą tych dzielnych Japończyków, którzy po prostu sobie super z sytuacją radzą. Szacun dla nich.
Doumo Arigatou Gozaimasu za ten wpis,
- Michał Śliwiński
P.S. Mam problemy z wyświetlaniem Twojego bloga na Safari, w Operze działa.