Baza uczniów i zapewnienia rzecznika MEN
2011-02-09
Rząd chce stworzyć ogólnopolską bazę danych, w której:
każdy uczeń miałby swoją rubrykę, gdzie byłyby zapisywane różnego informacje dotyczące historii jego edukacji, np. wypadki, uczestnictwo w zajęciach pozalekcyjnych, promocja do następnej klasy albo repeta. Dane łatwo przyporządkować do konkretnej osoby, bo w systemie znajdzie się numer PESEL ucznia.
Rząd nie widzi problemu ze stworzeniem takiej bazy danych. Nie będę roztrząsał tu problemów z naruszaniem prywatności, bo tym na pewno zajmą się inni. Zwrócę jednak uwagę na to, że od lat starannie omija się (albo klasyfikuje jako niewykonalne lub zbyt kosztowne) stworzenie bazy danych pojazdów (numerów VIN). Gdyby powstała taka baza, a przy każdym zdarzeniu (rejestracja, przegląd, zdarzenia ubezpieczeniowe) wpisywany był do niej przebieg pojazdu, w całym kraju natychmiast skończyło by się „przekręcanie” liczników. W Stanach Zjednoczonych funkcjonują takie bazy i znakomicie zdają egzamin. Nie da się cofnąć licznika ani sprzedać pojazdu ukrywając, że jest po wypadku, bo możliwe jest sprawdzenie (przez internet) historii pojazdu, gdzie widać daty rejestracji, przeglądów, oraz większych zdarzeń, a przy każdej jest stan licznika kilometrów. Taki system byłby dla wielu w Polsce bardzo, ale to bardzo niewygodny.
Baza pojazdów jest jednak za droga, za trudna, niewykonalna, ale bardzo podobną jeśli chodzi o skomplikowanie bazę uczniów już jak najbardziej da się zbudować. Ot, siła lobbingu!
Hitem artykułu jest jednak co innego:
Grzegorz Żurawski, rzecznik MEN, gdzie projekt powstał, zapewnia, że dostęp do danych wrażliwych będzie limitowany.
To świetnie, że zapewnia! Gdy ja zapewniam o czymś państwo (np. PARP o tym, że nie sprzeniewierzę pieniędzy z dofinansowania europejskiego), owo zapewnienie ma formę weksla in blanco, podpisanego przeze mnie i przez moją żonę.
Czy zapewnienia Pana rzecznika Żurawskiego również przyjmą formę weksla?
Baza uczniow - nie wiem po co, ale niejedna baza obywateli juz jest, wiec ta pewnie tez nie zaskoczy. Natomiast wbrew pozorom bardziej mnie martwia wlasnie pomysly typu "baza samochodow". Moj samochod, to moj problem i tyle. Nie chce zeby ktokolwiek ogladal jaki ma przebieg, kiedy go serwisowalem, kiedy mialem wypadek. Moja wlasnosc, moj problem. Jak robie nim szkody, to wtedy problem moj i poszkodowanego. Ale nie zaraz calego kraju. Nie mozna walczyc z oszustwami cofania licznika przez handlarzy upubliczniajac dane o mieniu kazdego obywatela. Zacznijmy od razu rejestrowac komputery, telefony, lodowki a na koncu zapalniczki. Bo pewnie podpalacze ich tez uzywaja :|
Pan rzecznik jest urzednikiem, a urzednik, jak sama nazwa wskazuje, jedyne czego pragnie to dobro obywateli - jego intencje sa czyste i nieskalane - w przeciwienstwie do takiego (przepraszam za wyrazenie) przedsiebiorcy, ktory tylko mysli jak tu okrasc panstwo i swoich wspolobywateli. Ciesz sie, ze nie kazali podpisac weksla in blanko na organy i nie wszczepili chip'a z GPSem.
Nie rozumiem problemu Marka z bazą samochodów. Księgi wieczyste są jawne.
Co do bazy, proponuję najpierw bazę urzedników publicznych. Data i podstawa zatrudnienia, oceny roczne, wyniki na studiach... tabelka na weksle. Pomysł wygląda jakby ktoś własnie skończył niedzielne podyplomowe z informatyzacji, albo innowatyki i chciał się wykazać. Pewnie nie omawiali porażki PESEL2.
Marek: nie wiem, dlaczego te informacje nie miałyby być publiczne — jak ktoś słusznie zauważył, księgi wieczyste są, a zawierają dużo bardziej bezpośrednie informacje. Akurat to, ile dana kombinacja blachy ma przebiegu i czy była w wypadku albo w powodzi, nie jest specjalnie prywatną informacją.
Co do lodówek — lodówki nie zabijają ludzi, gdy sprzeda się powypadkowe jako bezwypadkowe.
Jeśli jednak Ci zależy na tym, by nie była publiczna, to po prostu nie podawaj publicznie swojego numeru VIN.
Pytanie: właściwie PO CO i jaki problem to-to miałoby rozwiązywać ? Bo jakie stworzy, to z grubsza wiadomo...