Walutomat: wstyd!

2010-05-19

W kwietniu pisałem pozytywnie o Walutomat.pl. Już mi przeszło.

Pod artykułem ktoś dodał „komentarz” z linkiem do „serwisu” antywaluty.pl. Link fachowy, z dodaną opcją „title”, profesjonalnie zrobiony. Zajrzałem do owego „serwisu”. Jest to zbiór pseudo-artykułów, trąbiących na lewo i prawo o serwisie Walutomat. Udaje portal z wartością informacyjną, jednak prawdziwych informacji nikt tam nie znajdzie, jest to farma z linkami pod lekką przykrywką pseudo-treści.

Stosowanie takich praktyk SEO to wstyd. Te pseudo-informacje zaśmiecają internet i psują nam wszystkim wyniki wyszukiwania. Gdy potem faktycznie czegoś szukam, muszę przekopywać się przez dziesiątki bezużytecznych wyników. Nie dziwne, że Google tępi takie praktyki — mam nadzieję, że ten przypadek też zauważą.

Dodawanie pod moim pozytywnym artykułem na temat serwisu komentarza z linkiem do bezużytecznej link-farmy udającej portal informacyjny to jeszcze większy wstyd.

W tekście celowo nie ma linków, bo nie chcę być narzędziem „specjalisty od SEO”.


Komentarze

Witam,

Chciałbym zapewnić, że właściciel serwisu Antywaluty.pl nie świadczy na rzecz Walutomatu usług z zakresu SEO. Dlatego nie ponosimy bezpośredniej odpowiedzialności za jego działania.

Po sprawdzeniu okazało się, że serwis Antywaluty jest jedynie uczestnikiem programu partnerskiego Walutomatu, który otwarty jest dla wszystkich Użytkowników serwisu. Skontaktujemy się z przedstawicielami Antywaluty i poprosimy o nie stosowanie praktyk, z którymi spotkał się Pan na swoim blogu.

Jeśli podobne sytuacje dotyczące serwisu Walutomat, będą miały miejsce w przyszłości proszę o kontakt na mail prasa@walutomat.pl. Od razu postaramy się wyjaśnić sprawę, tak by miał Pan pełną wiedzę i nie usiał opierać się na domysłach.

Pozdrawiam
Adrian Łaźniewski
Rzecznik Prasowy
Walutomat.pl

Adrian Łaźniewski2010-05-20

Dziękuję za odpowiedź — intryguje mnie jednak fakt, że serwis „antywaluty” ma na celu promowanie _wyłącznie_ Walutomatu.

Zmienię zdanie, gdy zobaczę efekty. Deutsche Bank Polska też udaje, że to nie oni spamują, tylko PBS Polska, za co Deutsche Bank nie ponosi odpowiedzialności.

Czekam więc i z zainteresowaniem patrzę, co będzie dalej.

Jan Rychter2010-05-20

Witam,

W związku z otrzymaniem informacji o zaburzeniu poczucia internetowej estetyki przez mój link zamieszczony pod Pańskim artykułem chciałbym Pana serdecznie przeprosić i zapewnić, że podobna sytuacja nie powtórzy się.

Oświadczam iż nie świadczę odpłatnie ani świadomie żadnych usług typu SEM/SEO na rzecz Walutomatu.

Mój serwis, owszem składa, się z wielu pochlebnych artykułów na temat walutomat.pl, ale nie jest to żadna link-farma tylko blog popularyzujący tę innowacyjną usługę wśród internautów, którzy korzystają z antywaluty.pl po to by odszukać tego typu informacje.

Dziękuję za docenienie mojego "profesjonalizmu", ale niczego, co związane z antywaluty.pl nie traktuje w takich kategoriach. Co do zaśmiecania Internetu to na pewno ma Pan rację, sam uważam podobnie. Proszę jednak nie piętnować mnie tak gwałtownie, bo każdy z nas ma podobne teksty na sumieniu, żeby chociaż wspomnieć o Pańskim panegiryku na cześć Dropboxa z linkiem referującym w co drugim zdaniu:

http://jan.rychter.com/blog/2010/5/20/polecam-dropbox.html

Nie chce wdawać się w dyskusję na temat zawartości moich wpisów, ani tego, że zachęcam do używania walutomatu. Uważam, że to moje prawo pisać to co chcę i tak jak chcę. Tak samo jak Pańskie. Pan zachwala Dropboxa, ja Walutomat. Po prostu lubię ten serwis i z niego korzystam. Dropboxa w sumie też lubię, Pana również, dlatego przepraszam jeszcze raz za zamieszanie.

Pozdrawiam.

antywaluty.pl2010-05-20

O nie, nie dam się tak łatwo sprowadzić do wspólnego mianownika. Oto różnice, jeśli ktoś nie zauważył:

* mój blog zawiera treść,
* piszę od lat, o bardzo różnych rzeczach,
* nie założyłem go by „zarabiać” na linkach afiliacyjnych do jednego dostawcy,
* seria „Używam, polecam” jest jednym z elementów bloga,
* linki polecające daję, jeśli mogę (bo czemu nie?), o czym wyraźnie pisałem w artykule zaczynającym serię,
* gdy daję linki polecające, wyraźnie o tym piszę (jak w artykule o Dropbox), napisałem nawet że jeśli ktoś nie chce, to może nie korzystać (tracąc dodatkowe 250MB),

Widać różnicę?

O takich drobiazgach jak fakt, że podpisuję swoje teksty, już nawet nie wspominam.

Nie rozumiem o co chodzi z przeprosinami. Nie jestem „obrażony”. Piszę o tym, co uważam za niewłaściwe. Przeczytałem jeszcze raz swój artykuł i zdania nie zmieniłem, za wyjątkiem tego, że już wiemy, iż nie chodzi o SEO.

A jeśli komuś nie podobają się moje artykuły — wystarczy nie czytać.

Jan Rychter2010-05-21