Panowie bankowcy wyraźnie czegoś nie rozumieją

2009-07-02

Szef detalicznego ramienia BRE Banku tłumaczy dziś, że bank nie może obniżyć oprocentowania klientom, bo musiałby dopłacać do kredytów. „Musielibyśmy im dać ofertę z marżą 2 procent […] czyli do każdego klienta musielibyśmy dopłacić 100%” — mówi Mastalerz (artykuł „BRE nie ustąpi zbuntowanym klientom?”).

Dla ustalenia kontekstu napiszę, że mBank złożył mi hojnie ofertę na marżę 3,1% (+LIBOR CHF 3M) do mojego kredytu w CHF, sądząc że będę zachwycony, bo obecnie jestem łupiony na 4% oprocentowania. Byłaby to więc obniżka (na dziś) o 0,5%.

Pan Mastalerz myśli, że można klientom wcisnąć cokolwiek jako tłumaczenie. Tymczasem każdy łupiony przez mBank klient może pofatygować się np. do Nordea i usłyszeć tam bez większych negocjacji propozycję marży 2,4% dla kredytu w CHF.

Intryguje mnie jak kolejny już raz dobrze pomyślany bank zmierza w kierunku średniactwa i w dłuższej perspektywie samozagłady. mBank został wyraźnie stworzony przez Sławomira Lachowskiego jako bank przewidywalny. Nigdy nie miał być najtańszy na rynku, miał za to oferować uproszczoną i niedrogą ofertę z przewidywalnymi marżami. Mogłem być pewien, że dowolna usługa będzie wyceniona na podstawie sensownej marży.

To podejście zostało zepsute przez następców Lachowicza. Obecnie mBank stosuje identyczne zagrania jak klasyczne urzędnicze bankowe molochy. Częste zmiany regulaminów, coraz to nowe prowizje, zupełnie nieprzewidywalne opłaty. Ostatnio zapłaciłem np. 100zł za linię kredytową w rachunku firmowym, linię której nie używam, nie używałem i którą, co lepsze, zlikwidowałem jako niepotrzebną. Jak się okazuje, bycie klientem mBanku jest bardzo drogie jeśli nie ma się czasu na uważne śledzenie regulaminów i taryf.

Koronnym klejnotem nowego podejścia mBanku jest pula kredytów hipotecznych sprzed 2006r, o której już pisałem. Tu taktyka jest całkiem jawna: nie obniżymy oprocentowania klientom, bo wiemy, że śmiało można ich doić bo obecnie nie będzie im łatwo zrefinansować kredytów. Katastrofa PR, jaką jest cała „sprawa kredytów w mBanku”, imponuje swoimi rozmiarami, a jej końca nie widać.

Dlaczego o tym piszę? Sam przecież nie lubię czytać długich wywodów o tym jak to ktoś wykłócał się z różnymi infoliniami? Dlatego, że zjawisko jest szersze: to nie jest tylko mój konflikt z bankiem. To jest zmiana podejść wszystkich banków do klientów, która musi skończyć się źle. Banki to dziś niewydajne molochy o przerośniętym zatrudnieniu i gigantycznych kosztach działania (bezsensowne oddziały!). Musi się wkrótce pojawić coś — albo bank, albo nowy model zarządzania pieniędzmi — co rozbije od dołu te skostniałe struktury.


Komentarze

Jejku.

A mBak jednak nie ma oddziałów, i jak widać potrafi zarabiać, choćby na klientach którzy dobrowolnie się "podkładają" :)

Jakub Anderwald2009-07-02

mBank kiedyś nie miał oddziałów, a teraz już ma. W Warszawie jest ich kilka. Zajmują się sprzedawaniem kredytów hipotecznych.

Jan Rychter2009-07-02