Handel domenami i cybersquatting

2011-02-02

Pisałem już kiedyś, co sądzę o handlu domenami. Dziś przeczytałem o tym, jak cybersquatterzy storpedowali całkiem sensowną inicjatywę ministra Bogdana Zdrojewskiego, który sugerował przeniesienie stron internetowych nazistowskich obozów koncentracyjnych z domeny .pl do domeny .eu.

Nie ma chyba nic więcej do dodania. Ręce opadają.


Komentarze

Tak jak już się przewijało w komentarzach pod poprzednim Twoim wpisem na ten temat: Tak działa kapitalizm. Nie widzę powodów, żeby ten proceder ograniczać.

Dlaczego nikt przy okazji rzucania określeniami typu "pirat domenowy" nie przypomina, że taka osoba działa jak każdy inny inwestor:
- inwestuje swój kapitał (setki/tysiące domen same się nie utrzymają),
- inwestuje swój czas (przy odpowiedniej skali to jest zajęcie na pełny etat),
- ponosi ryzyko (nie na wszystkie domeny znajdzie się chętny, nie każdą uda się sprzedać z zyskiem)

Zupełnie jak inwestor typu VC/BA (nie, nie każdy wnosi jakąś wartość do firmy poza pieniędzmi), czy inwestor z rynku nieruchomości. Ja bym bardzo chciał tę działkę w centrum NY ale jakiś "pirat nieruchomościowy" trzyma tam swoją zruinowaną kamienicę. Hiena jedna :-)

A to cytat z artykułu który podlinkowałeś:

"Zazwyczaj w analogicznej sytuacji rejestruje się w tajemnicy wszystkie możliwe domeny a potem wybiera i reklamuje jedną z nich."

Jasne. Już widzę jaki byłby lament w blogosferze, jakby jakiś "bloger śledczy" doszedł do tego, że ministerstwo zarejestrowało kilkadziesiąt domen internetowych których nie używa. Niegospodarność i defraudacja.

Każdy ma oczywiście prawo do własnej opinii na każdy temat, ale powiedz szczerze: gdybyś dzisiaj był abonentem domeny kredyty.pl, sex.pl czy apteka.pl - to puściłbyś je wolno, żeby bardziej potrzebujący mógł je sobie wykorzystać?

Grzegorz Aksamit2011-02-02

@Grzegorz - cybersquatting do zakupu kilku domen których się nawet nie używa ma się jak prostytucja do seksu. Albo jak lichwa do pozyczek. Fakt, ze nie kradniesz I nie robisz niczego nielegalnego nie czyni tego uczciwym, ani etycznym.

Prawdziwa miara sukcesu przedsiębiorcy to to, czy daje jakaś wartość światu. Czy cybersquatterzy czynią świat lepszym? Nie sadze, ale może się mylę?

Merlin2011-02-02

A, to mogło jasno nie wynikać z mojej wypowiedzi. Uważam, że rzucanie się na rejestrowanie domen przed kimś specjalnie jest złe, nieetyczne i dziecinne. Nawet z punktu widzenia inwestycji to jest głupie - bo taki cybersquatter ma tylko jednego potencjalnego kupca.

Moja wypowiedź dotyczyła raczej faktu oceniania przez Jana całego wtórnego rynku domen przez pryzmat tego cybersquatterowego incydentu z muzeami.

Gdyby nie rozwinięty wtórny rynek domen facebook nigdy nie dostałby domeny fb.com ani nawet facebook.com (zaczynali od thefacebook.com). Dropbox nigdy nie miałby domeny dropbox.com (zaczynali od getdropbox.com) a Nasza-Klasa - nk.pl

Grzegorz Aksamit2011-02-02

Mój problem z handlarzami domen jest taki, że oni wnoszą zero wartości. Model biznesowy jest bardzo podobny do koników przed kinem — szybciej od innych wykupić jakieś dobro (wprowadzając przez to jego niedostatek), by potem nie wnosząc żadnej wartości sprzedać je drożej.

Czemu koników nikt nie broni? Czemu nikt nie pisze, że oni też mają koszty, inwestują swój czas i kapitał i ponoszą ryzyko nie sprzedania biletów? Czemu nie słyszę, że to dzięki konikom wielu ludzi dostało się na spektakle, a normalnie nigdy by się nie dostali?

Jan Rychter2011-02-02